Teufel napisał(a):Mam pytanie do znawców tematu
Chciałbym sbudować od podstaw model żaglowca z XVI, XII lub XIII wieku
Nacja nie gra roli
Czy można gdzieś zdobyć odpowiednie plany dla takiego przedsiewzięcia?
Mam juz dość spore doświadczenie w klejejniu modeli platikowych, w tym okrętów, i chciałbym żeby okręt ten był na średnim poziomie trudności.
Chciałbym zrobić wszystko sam, wręgi, maszty, płótno, wytopić działka...
Czy mógłby mi ktoś użyczyć takowych planów (do skrerowania oczywiście) z okolic Torunia, Bydgoszczy, Wlocławka, Grudziądza?
Hej, Teufel!
Zaraz pod spodem Twego wpisu jest wpis Mocarta, gdzie znajdziesz troche wstepnych porad i informacji.
Na poczatek polecam nieco postudiowac ten temat, bo wbrew pozorom, modelarstwo szkutnicze z drewna (nawet budowanie modeli z zestawow) jest dosc trudnym, porownujac je z innymi galeziami modelarstwa. Wymaga tez szczegolnego stopnia cierpliwosci, jako ze zbudowanie w drewnie srednio skomplikowanego modelu historycznego zaglowca trwa przecietnie 6 mies. do 1 roku, a czasem nawet kilka lat!
W przeciwienstwie do sklejania modeli plastikowych (w tym takze i zaglowcow), budowanie analogicznych z zestawow drewnianych, polega na indywidualnym wymodelowywaniu kazdego detalu - w zestawie masz z zasady tylko kilka arkuszy sklejki z ponacinanymi grodziami i stepka (kilem), garsc listewek na poszycie i okraglych patyczkow na maszty, tudziez zamieszczone elementy-drobiazgi (fittings) jak jufersy, bloczki, armaty i czasem okucia z mosiadzu. No i, oczywiscie - plany. Zamieszczone instrukcje budowy sa przewaznie mniej niz minimalne i napisane bardzo zle. Znacznie gorzej niz w modelach plastikowych!
Tak wiec, sklejanie tutaj jest tylko JEDNA z wielu czynnosci, a nie - jak w plastiku - jedyna (czy - prawie jedyna).
Oczywista, nalezy sie tez zastanowic, jak dalece zamierzasz w tym hobby pojsc. Sa ludzie, ktorzy ograniczaja sie tylko do 'sklejania' modelikow z zestawow, nie baczac na stopien autentycznosci tychze (w porownaniu do ich pelnowymiarowych imiennikow). Firmy produkujace zestawy przewaznie nie zwracaja wiekszej uwagi na oddanie autentycznych detali w odpowiedniej skali - czesto elementy z jednego zestawu sa bezceremonialnie wtykane do zestawow innych jednostek, jakosc drewna tez pozostawia wiele do zyczenia, a plany zawieraja czasami mnostwo bledow. Inni modyfikuja zestawy, zastepujac materialy czy detale wlasnymi, lepszej jakosci od tych w zestawie, oraz poprawiajac ewentualne bledy w planach.
Niewybaczalnym, wg. mnie, jest tez produkowanie zestawow z kompletnie fikcyjnymi jednostkami a jednoczesnie przyszywanie im roznych autentycznie brzmiacych historyjek okretow ktore rzekomo mialy bardzo kolorowe dzieje. Wszystko po to, aby z jednej strony maksymalnie obnizyc koszt produkcji zestawu, a z drugiej strony - uczynic go jak najbardziej atrakcyjnym dla publiki i zachecic do kupowania.
Niemniej jednak, budowanie modeli z zestawow (tych dobrych), jest swietnym wstepem do tego fascynujacego hobby.
Potem taki adept przechodzi na wyzszy stopien wtajemniczenia - budowanie modelu typu plank-on-bulkhead (deska-na-grodzi) z materialow WLASNYCH, wg. planow (ang - scratch built). I tu mamy w Polsce, (nierzadko doskonale) zrodlo archiwalnych juz "Planow Modelarskich", dostepnych dzis juz niestety tylko w antykwariatach czy specjalistycznych gieldach, a takze ukazujaca sie publikacja typu "Modelarz".
Najwyzszym i ostatnim szczeblem modelarstwa szkutniczego jest budowanie wysoce autentycznie wygladajacych miniatur historycznych zaglowcow metoda plank-on-frame (deska-na-wredze), gdzie wiernie odtwarza sie w miniaturze autentyczne stare praktyki szkutnicze, uzywane przed wiekami w stoczniach Europy. Czestokroc, takie modele maja nieposzyty lub czesciowo poszyty kadlub i poklady, aby uwidocznic ogladajacemu wewnetrzna strukture okretu i wszystkie detale tamze. Sa to modele typu Admiralty (brytyjskiej Admiralicji), ktore dzis mozna podziwiac w najslynniejszych marynistycznych muzeach swiata, np. National Maritime Museum w Greenwich pod Londynem, The Science Museum w Londynie, Musee de la Marine w Paryzu, Rijksmuseum w Amsterdamie czy tez US Navy Academy Museum w Annapolis, Maryland w USA, ze wspomne tylko kilka...
I tak, jak dla tego pierwszego stopnia modelowania, wystarczy w zasadzie kawalek stolu kuchennego i garsc recznych narzedzi, kilka gradacji papieru sciernego, farby, kleje i niezly zestaw (oraz duzo checi i energii polaczonych z cierpliwoscia), tak dla tego trzeciego rodzaju modelowania szkutniczego, niestety niezbedna jest osobna, dobrze wyposazona pracownia modelarska, gdzie mamy tez szereg narzedzi mechanicznych, typu: przynajmniej dwie (roznej wielkosci) stolowe pilki tarczowe, tokareczka i pionowa frezareczka - np. amerykanskiej firmy Sherline, czy austriacka Unimat lub tez australijska Clisby, pionowa miniaturowa wiertarka-wieza, elektryczna wycinarka-laubzega np. Dremel, a lepsza niemiecka Hegner, dobrej jakosci diaksa lub stara wiertarka dentystyczna, scierarka bebnowa, etc. etc... No i, najwazniejsze - odpowiednie doswiadczenie w temacie!
Tutaj mowimy o sporych juz kosztach wyposazenia takiej pracowni.
Niezwykle waznym tez jest uzywanie odpowiedniej jakosci (a co za tym idzie - kosztow) materialow - drewno, metale niezelazne, nici do skrecania linek oraz plany i dokumentacje. Na szczescie, operujemy w nieduzych ilosciach tychze, czesto egzotycznych gatunkow drewna, wiec koncowy koszt ich zakupu nie powinien byc az tak wielki.
Tutaj wszelkiego rodzaju skroty, zastepowanie tych najlepszych - tanszymi czy latwiej dostepnymi - spowoduje niestety nieunikniony drastyczny spadek jakosci budowanego modelu. Czasami jednak, nie jest to zbyt waznym dla modelarza...
Pomysl wiec, ile pieniedzy zamierzasz zainwestowac w to hobby, bo od tego bedzie tez zalezec Twoj efekt koncowy (model).
Zastanow sie tez nad sprawami, jak np. skala budowanych modeli - w obecnych warunkach mieszkalnych, modele spotykane w muzeach (przewaznie skala 1:48, czy czasem 1:65) beda stanowczo za wielkie do wystawienia ich wewnatrz typowego polskiego M2 czy M3. Tu raczej skala 1:75 czy 1:100 bedzie bardziej odpowiednia.
Rowniez, jake rodzaje okretow zamierzasz budowac? Jesli chodzi o jednostki pozniejsze - poczynajac od XVI, poprzez XVII, XVIII i XIX wiek, jest ich nieco wiecej - im jednostka pozniejsza, tym z zasady wiecej dostepnej informacji. Co do zas jednostek z dwunastego czy trzynastego wieku (Twoja sfera zainteresowania) - tu niestety nie ma prawie nic. Statki (czy okrety) z tych lat, to, poza lodziami Wikingow z IX i X wiekow (dobrze udokumentowanych znaleziskami w Danii czy Norwegii), odrestaurowuje sie na zasadzie przypuszczen i zgadywan oraz w oparciu o jakies stare ryciny, pieczecie czy monety.
Tak sie ciekawie sklada, ze ja pochodze z Wloclawka, ale, niestety od prawie cwiercwiecza (juz!) mieszkam w USA, tak wiec, niestety, nie bede Ci mogl sluzyc zadnymi planami. Zacznij prenumerowac "Modelarza" - na poczatek.
Proponuje, abys na poczatek tez sprobowal zbudowac sobie cos niezbyt skomplikowanego, z jakiegos przyzwoitszego zestawu, nauczyc sie podstawowych zasad omasztowania i olinowania oraz poszywania kadluba wzdluznymi listewkami. Jesli stwierdzisz, ze to hobby ci odpowiada, mozesz wowczas sie rozwinac, budujac bardziej skomplikowane modele, az do zupelnego zarzucenia zestawow i modelowania z materialow wlasnych.
Czy znasz moze jezyk angielski lub francuski? Jest sporo dostepnej dokumentacji na swiecie odnosnie historycznego szkutnictwa w tych wlasnie jezykach. Po polsku, niestety, prawie nic. Nie mielismy zadnych istotnych tradycji marynistycznych w naszej historii. Szkoda...
Zycze wiec powodzenia!
