
Maszyna z okresu tuż po wojnie, polski 317 Dywizjon Myśliwski "Wileński", pilot nieustalony, choć ja obstawiam Karola Pniaka - liczba zestrzeleń się zgadza, a od 30 czerwca 1945 nie dowodził już 308 dywizjonem, w którym latał na tym samym typie samolotu - zdemobilizowalii go w 1946 więc mógł "na bezrobociu" polatać gościnnie u kolegi Pawła Niemca dowodzącego 317-stym


Zestaw ICM zrobił na mnie lepsze wrażenie, niż się spodziewałem po dramatycznych opiniach z niektóych recenzji... no Tamyia czy Hasegawa to to nie jest, ale ukraińscy sąsiedzi się postarali i na bazie części z zestawu można się brać, bez cięcia poszycia, za budowę silnika i wnęk broni w skrzydłach, co też mam zamiar zrobić. Kokpit nie poraża ilością detali, ale i dramatu nie ma, z blachami Edka i podłubaniem samorobnym powinien się prezentowć całkiem spoko (schemat blachy z netu, bo na fotkce mojej mało co widać było).

Blok i komora silnika z łożem nadają się do tego, by coś na ich bazie robić, ale pracy będzie sporo...

Wady zestawu są wg.mnie spore, ale nie dyskwalifikujące, gdy alternatywą jest przepakowany ten sam zestaw w pudle Revella za dwa razy większą cenę i dokładniejszy, acz droższy model Italeri. Na zdjęciach widać jamy skurczowe do zaszpachlowania na skrzydłach i kadłubie, a sądząc po recenzjach na spasowanie części też pójdzie dużo szpachli, takie życie...
Kolejny minus to oszklenie - jakby z odrzutów w hucie szkła, mało przejrzyste i grubawe, na szczęście zostawię je otwarte i kabinie to nie zaszkodzi aż tak. Ostatni problem to kalkomanie, bo Kagero dało litery, ale oznaczenia państwowe trzeba nasmarować samemu od masek - ICM-owskie kalki nie budzą zaufania ani kolorem, ani fakturą, ani jakością detali


